Mężczyzna przyleciał do Chicago nie sam, ale ze swoim sześcioletnim synem Kevinem.
Przed udaniem się do restauracji, w której zaplanowano ceremonię, Richard udał się na miejski cmentarz.
Po złożeniu kwiatów na grobie zmarłej żony, uczcił jej pamięć i trzymając syna za rękę, udał się w kierunku centrum.
Mężczyzna nie był w mieście od prawie sześciu lat i nie pamiętał dobrze okolicy.
Oliver złapał ich w połowie drogi i zawiózł prosto do restauracji.
Jak dobrze cię widzieć, stary! – powiedział Oliver.
Richard uśmiechnął się i odwrócił do syna, który wydawał się oszołomiony swoją pierwszą podróżą samolotem.
„Kevin, idziemy na ślub wujka Olivera?” – Richard zapytał z uśmiechem.
- Oczywiście, tatusiu! – zawołał radośnie chłopiec, po czym podskoczył i pobiegł do samochodu, który był zaparkowany nieco dalej.