Bycie matką jest przerażające. Nieskończenie przerażające.
Oczywiście zwykle uruchamiają się mechanizmy obronne i skupiamy się na drobnych codziennych zadaniach.
Ale w chwilach ciszy, samotności i relaksu nagle uderza. Strach… nawet nie strach, ale przerażenie.
Po prostu w takich momentach wyłączasz mechanizmy obronne i pozwalasz sobie myśleć.
Myślisz o świecie, w który sprowadziłaś swoje dziecko. Świat bez wiary w przyszłość. Świat pełen niebezpieczeństw. Świat, w którym z pewnością jest więcej zła niż dobra.
Myślisz, że w każdej chwili można go zostawić samego, tacy jesteśmy, ludzie z krwi i kości. Po prostu pewnego dnia może cię tam nie być. I tak naprawdę nikt go nie potrzebuje oprócz ciebie. Technicznie rzecz biorąc, zawsze będzie ktoś, kto się nim zaopiekuje, ale czy nie słyszałeś tysięcy historii – od starożytnych baśni po artykuły w gazetach – o tym, co dzieje się z dziećmi bez matki?
Myślisz o tym, że mógłby zachorować, jak miliony dzieci (miliony to wiele, wiele dzieci) na świecie. A wtedy zostaniesz sam ze swoim nieszczęściem, bo na świecie jest za dużo smutku, świat nie dba o każde dziecko z osobna.
Myślisz, że inni ludzie mogą go nie lubić. Przyjaciele mogą cię skrzywdzić. Nauczyciele są traktowani niesprawiedliwie. Umiłowany – złamać ci serce. I cała siła miłości twojej matki nie wystarczy, aby uchronić go przed tą niechęcią.
Myślisz, że jego nadwrażliwość może go unieszczęśliwić. Że nie będzie w stanie znieść trudów i okrucieństwa tego świata, że nie będzie w stanie sobie poradzić, załamie się. I że nie ma sposobu, aby zmienić cały świat dla niego.
Widzisz setki dróg i scenariuszy, setki zdjęć swojego dziecka, a Twoje serce robi się zimne. Wygląda na to, że nie możesz już wstać i iść dalej. Wygląda na to, że zaraz umrzesz z żalu i strachu.
Z tego dziwnego odrętwienia wyrywa spokojny głos trenera: „Poczuj ciepło, podążaj za nim po całym ciele – od czubków palców po czubek głowy”. I sięgasz po zbawienne ciepło, oczyszczasz swoją duszę, pamięć, głowę od destrukcyjnych myśli. Znajdujesz siebie. Zrelaksujesz się.
Wszystko to trwało tylko kilka krótkich minut. Kiedy wstajesz z maty, nic już nie pamiętasz. Uśmiechasz się do koleżanki, która studiuje obok ciebie, żartujesz z nią, planujesz dzień.
W domu zbierasz pojemnik z jedzeniem: makaronem, klopsikami, chrupiącą sałatką. Uśmiechasz się, bo znasz gusta swojej córki. Kiedy przyjdziesz po nią na lunch, będzie szczęśliwa, uśmiechnięta, śmiesznie marszcząc nos. Będzie dużo rozmawiać, a ty w milczeniu będziesz słuchać jej kreskówkowego głosu. To będzie dobry dzień.
A będzie ich wiele w Twoim życiu, dobrych dni. Wypełniony nudną rutyną, głupimi zmartwieniami, pracą, ekscytującymi podróżami, ciepłymi rozmowami. Dobrzy ludzie wokół, miłość i śmiech.
I tylko czasami odpuścisz kontrolę i pozwolisz sobie myśleć. Choćby kilka chwil…