Dla Leonida był to zwykły poranek – taki sam jak setki innych dni, które zamazały się i teraz wyglądały tak samo.
Wyszedł z sypialni i z przyzwyczajenia wszedł do kuchni.
Żona przygotowała już śniadanie, Lyosha siedziała przy stole i przeżuwała kanapkę z serem i kiełbasą.
Leonid przywitał się ze wszystkimi, usiadł przy stole i nalał sobie kawy. Olga postawiła przed nim talerz owsianki i machinalnie odłożyła łyżkę. Mężczyzna w milczeniu przyjął jedzenie i zaczął wchłaniać owsiankę, nie czując ani smaku, ani zapachu. Wszystkie działania były takie zwyczajne.
To dziwne, zaledwie pięć lat temu cieszyli się każdym dniem, chwytali każdą chwilę, było im tak dobrze, obudzić się obok siebie i rozpocząć nowy dzień. Wtedy mieli zaledwie 25 lat, a teraz oboje mają po 30 lat. Wydaje się, że wszystko pozostało w jakiejś odległej przeszłości, której nie da się już cofnąć.
Leonid i Olga mieli córkę. Miała na imię Yana. Kiedy dziewczyna zmarła, była właśnie w pierwszej klasie. Nadal nie wiadomo, kto dokładnie zadbał o to, aby dziewczynka nie żyła, a wszelkie próby zrozumienia tej kwestii należą już do odległej przeszłości, ale ból po stracie dziecka i brak zrozumienia przyczyny jej śmierci pozostają na zawsze .
Leonid rozumiał, że nic w życiu nie zmieni tego, co było w jego duszy, ale w jego duszy pozostał ból i pustka.
—Jesteś dzisiaj na służbie? – zapytała Olga, a Leonid pokiwał głową na znak: „nie”.
— Czy musisz coś kupić po pracy? – wyjaśnił, ale jego żona negatywnie pokręciła głową.
W ten sposób się komunikowali – jedno słowo na raz, jedno skinienie na raz. Ale kiedyś wszystko było inne. Nie mogli przestać rozmawiać, opowiadać sobie coś, ciągle się śmiali i byli tacy szczęśliwi. Od tego momentu minęło zaledwie 10 długich lat.
- Tato, czy mogę dzisiaj pojechać do Slavki na noc? – zapytał syn Lyosha.
Lenya natychmiast powiedziała:
- NIE.
Odmowa ta była pochopna, jakoś nie do końca przemyślana i niekontrolowana, jakby sam Leonid nie spodziewał się takiej szybkości reakcji i nawet Olga dziwnie na niego spojrzała.
- Ale dlaczego, tato?!
- Ponieważ mieszka po drugiej stronie miasta i będzie lepiej, jeśli zostaniesz z nami w domu.
Ten strach przed utratą kolejnego dziecka był w jakiś sposób podświadomy. Leonid nie mógł nad nią zapanować. Nawet jego żona Olga była bardziej świadoma i spokojna, ale on nie mógł. Uświadomienie sobie straty dziecka było dla niego zbyt trudne.
- Nic nie mogę zrobić! Zawsze siedzę obok ciebie, jak gdybym był mały! A już dawno nie byłam lalką, żeby się tak przejmować!
Lyosha nie pamiętał dobrze swojej siostry. Miał zaledwie trzy lata, kiedy zmarła. Ale ani na minutę nie zniknęła z pamięci Leonida i Olgi.
Leonid miał zaledwie 16 lat, kiedy poznał Olgę. Uczyła się w klasie równoległej i przeprowadziła się z rodzicami do miasta. Wcześniej mieszkali na wsi trzysta kilometrów od miasta, a potem ich ojciec awansował i przenieśli się do miasta.
Związek Olgi i Leonida rozpoczął się dość szybko i po kilku miesiącach wszyscy w okolicy nazywali ich parą młodą. Pobrali się zaraz po ukończeniu szkoły, w 11. klasie, i niemal natychmiast Olga zaszła w ciążę z córką.
Początkowo nowożeńcy nie mieli własnego mieszkania, ale po 3 latach przenieśli się do mieszkania przydzielonego Leonidowi w pracy, w ambulansie, gdzie pracował jako ratownik medyczny. Mężczyzna pracował tu do dziś. Traktował swoją pracę poważnie i bardzo ją cenił.
Olga pracowała w szkole. Uczyła małe dzieci, które bardzo kochała i sumiennie dla nich pracowała. Komunikacja ze starszymi dziećmi była trudniejsza, dlatego kobieta zdecydowała się na pracę z dziećmi poniżej 10 roku życia.
Syn urodził się po przeprowadzce do osobnego mieszkania, więc życie wydawało się takie dostatnie i bezchmurne, ale dokładnie do dnia, w którym Yana zmarła.
Na kilka miesięcy przed tym strasznym wydarzeniem po mieście zaczęły krążyć pogłoski, że zaczęły znikać małe dzieci. Ofiarami bezdusznego potwora były dzieci do lat 15, czyli takie, które fizycznie nie mogły stawić czoła dorosłemu.
W odstępie kilku dni w mieście zniknęło kilkoro dzieci, a ciała kilkorga dzieci odnaleziono. Leonid, który pracował na stacji pogotowia ratunkowego, sam był świadkiem strasznych wydarzeń, ale wtedy nie miał pojęcia, że jego córka stanie się jedną z ofiar tego strasznego człowieka.
Do dziś go nie złapano. To właśnie ta niepewność była najstraszniejszą rzeczą w życiu Leonida, który nie mógł pogodzić się z faktem, że przestępca pozostał bezkarny.
Leonid i Olga pozostali razem, ale już dawno stali się sobie obcy. Miała kogoś na boku, a sam Leonid od dawna miał romans z kierownikiem stacji, na której pracował. Kobieta była zamężna, była o 10 lat starsza od Leonida i po prostu potrzebowała męskiej opieki, którą zapewnił jej młody, przystojny starszy ratownik medyczny.
Małżeństwo opierało się wyłącznie na przyzwyczajeniu konieczności bycia rodziną dla syna. W innej sytuacji Leonid i Olga rozwinęliby się dawno temu, ponieważ żyli jak sąsiedzi. Od dłuższego czasu nie mieli ze sobą żadnej intymności. To pasowało obojgu na tym etapie.
Nie pamiętali już na głos swojej córki. Leonid początkowo stawał w obronie sprawiedliwości, stale angażując się w śledztwa, ale poddał się, ponieważ sprawa ujęcia przestępcy trafiła do archiwum.
Dzienna zmiana na ambulansie zaczęła się banalnie: była jesień, kolejna fala ARVI, a także zatrucie grzybami. Każde nowe wyzwanie było podobne do poprzedniego, dlatego nawet praca wydawała się Leonidowi banalna, podobnie jak jego życie.
- Lenya, przyjmij wyzwanie na leśną ulicę. Tam 60-letnia kobieta spadła ze schodów, prawdopodobnie doznając wstrząśnienia mózgu lub złamania.
Leonid i jego stary przyjaciel, kierowca gazeli Iwan, który pracował na pół etatu, pojechali na wezwanie. Drzwi otworzył im kudłaty mężczyzna w nieznanym wieku. W mieszkaniu śmierdziało alkoholem i Leonid w pierwszej chwili pomyślał, że wzywają ich banalni pijacy, ale leżąca na łóżku kobieta nie wyglądała na alkoholiczkę. Co więcej, Leonid rozpoznał ją jako nauczycielkę, która pracowała w szkole, w której studiowała Yana.
W mieście było tylko 5 szkół. Żona Leonida nie pracowała w tym samym miejscu, w którym studiowała ich córka.
– Spadłam ze schodów – mruknęła i przez chwilę zerknęła na mężczyznę stojącego przy oknie.
Wyglądał dość dziwnie, ale zdaniem Leonida po prostu miał ciężkiego kaca. Po badaniu zdecydowano, że kobieta wymaga hospitalizacji w celu dalszych badań.
- Powiedz mi, naprawdę spadłeś ze schodów?
Kobieta,