Masza nie pamiętała, kiedy pierwszy raz zobaczyła tę kobietę, ale ciągle przyciągała jej wzrok.
Na początku było to nawet zabawne, bo Masza spotykała ją o bardzo różnych porach dnia i w bardzo różnych miejscach, ale jej sąsiad Igor, w którym była skrycie zakochana od zeszłego Nowego Roku, kiedy podszedł i wręczył jej iskra przy dźwiękach kruszącego się ognia Masza tak rzadko widywała fajerwerki na niebie, jakby nie mieszkała w sąsiednich drzwiach, ale przynajmniej w sąsiednim mieście.
Ale stopniowo spotkania przestały ją bawić – Maszy zaczęło się wydawać, że kobieta patrzy na nią w szczególny sposób i jakby te spotkania nie były wcale przypadkowe, jakby obserwowała Maszę.
Głupio było tak myśleć – kim ona jest, Masza? Zwykły student Wydziału Filologicznego, a nie jakaś Mata Hari.
Tego dnia zdała ostatni egzamin, więc pozwoliła sobie posiedzieć z przyjaciółmi – najpierw poszli do kawiarni, tam długo rozmawiali i śmiali się, pożerając ogromne porcje słodkich deserów i gorącej kawy – mimo czerwca, letniego ciepła nie było nie spieszyli się, żeby przyjechać do ich miasta, ale to nie był powód, aby rezygnować z krótkich sukienek, a dziewczyny czekały na siebie na trawniku pod uniwersytetem zmarznięte.
Po rozgrzewce i pozbyciu się napięcia, które niosło ich przez całą sesję, poszli na spacer, po drodze weszli do kina, a potem do baru z jakąś półznajomą grupą chłopaków. Ogólnie rzecz biorąc, Masza przygotowywała się do powrotu do domu już po zmroku, ponieważ jej matka zaczęła niespokojnie do niej dzwonić co piętnaście minut. Jeden z chłopaków, kędzierzawa rudowłosa Yurka, zaproponował jej towarzyszenie, ale Masza niespecjalnie go lubiła i odmówiła. Gdyby to był Igor…
Nie było już pieniędzy na taksówkę, a Masza poszła do domu – nie było daleko, a świeże wieczorne powietrze orzeźwiało i odparowywało niepotrzebne opary alkoholu. Gdy już prawie doszłaś do domu, skręcając w wąską ścieżkę między garażami, Masza ją spotkała.
Ta ścieżka nie była czymś niebezpiecznym, wszyscy nią szli, innej drogi do wieżowców po drugiej stronie nie było, ale wieczorami w cieniu drzew i przy słabym świetle latarni nadal było strasznie , Masza zawsze robiła tu szybki krok. Więc tym razem szła szybko, próbując szybko minąć ciemne miejsce, i nagle usłyszała za sobą kroki. Obejrzałem się i tam była. Kobieta wystąpiła naprzód, a jej twarz oświetliła przyćmiona latarnia. Od nieziemskiego spojrzenia, jakby patrząc przez nią, Masza zaczęła się trząść.
- Czego ode mnie chcesz?
Masza miała nadzieję, że jej głos zabrzmi groźnie, lecz ten przeszedł w żałosne beczenie.
Kobieta nie zareagowała na to – dalej patrzyła na nią w milczeniu. Wygląda normalnie, a nie jakaś wariatka z miasta czy coś w tym stylu: około czterdziestki, długie, falowane włosy, przeważnie brązowe, ale z zauważalnymi srebrnymi pasemkami, pociągła twarz, wąsko osadzone oczy, spiczasty nos przypominający ptasi dziób. Kobieta ubrana była w płaszcz przeciwdeszczowy nieznanego koloru, a w ręku trzymała parasolkę i torbę.
- Przestań mnie śledzić! – krzyknęła Masza już pewniejszym głosem, po czym odwróciła się i pobiegła najszybciej, jak mogła, w stronę domu. Cały czas wydawało jej się, że słychać za nią ciężkie kroki, ale bała się odwrócić i sprawdzić, nawet ze strachu zamknęła oczy, żeby nie zauważyła, jak wpadła na jakiegoś mężczyznę wyładowującego paczki z bagażnika. samochód.
„Och, przepraszam” – pisnęła i z przerażeniem rozpoznała w nim Igora. To konieczne, tyle razy marzyła o tym, żeby go spotkać, wychodząc z domu w najlepszym ubraniu, a spotkała go w takiej postaci – rozczochranego, pędzącego jak hipopotam, a na dodatek śmierdzącego papierosami i barem. Łzy napłynęły mi do oczu z urazy.
-Wszystko w porządku? – zapytał ostrożnie Igor i spojrzał w stronę, z której przybiegła Masza. Wydawało się, że błysnął tam jakiś cień, ale Masza nie była pewna.
„Tak, wszystko w porządku, tylko… Chuligani mnie dręczą” – skłamała.
Igor ponownie zerknął w stronę garaży i zasugerował:
- Może powinienem ci towarzyszyć?
W innym dniu Masza zemdlałaby na taką propozycję, ale teraz pokręciła głową i powiedziała:
- Dziękuję, nic mi nie jest.
Weszła do mieszkania na słabych nogach i jej matka natychmiast to zauważyła.
- Córko, co się stało? – zaatakowała.
Głupotą byłoby powiedzieć jej o tej kobiecie, a Masza powiedziała:
- Tak, wszystko w porządku, mamo, po prostu jest mi zimno.
Wśliznęła się do łazienki, gdzie długo siedziała pod strumieniami gorącej wody i rozmyślała, jak dobrze wszystko by się potoczyło, gdyby nie spotkała tej kobiety – porozmawialiby z Igorem, a potem, kto wie.. .
Jeśli zaniepokojona matka nie powinna była nic mówić, następnego dnia Masza opowiedziała wszystko swojej przyjaciółce Wierze.
- Daj spokój, dlaczego jakaś kobieta miałaby za tobą podążać! Ja też zawsze spotykam kobietę z dzieckiem – albo w sklepie, albo w szpitalu, a raz siedzieli obok siebie na plaży. Po prostu wydaje się, że w mieście mieszka wielu ludzi, ale tak naprawdę każda dzielnica to mała wioska. Nie, rozumiem, gdyby to był mężczyzna, to może jakiś maniak, ale cóż… – uspokoiła ją przyjaciółka.
- A Twoim zdaniem nie ma maniaczek? – Masza poczuła się urażona.
Nie chciałam już rozmawiać na ten temat z przyjacielem.
Masza postanowiła zmienić trasę, być bardziej uważna, a jeśli ponownie zobaczy tę kobietę, podejdź do niej i zapytaj, dlaczego to robi. W świetle dziennym taki plan wydawał jej się całkiem wykonalny – ale tak naprawdę to zwykła ciotka, po co się jej bać?
Już pierwszego dnia, gdy Masza poszła w drugą stronę do sklepu, czekała ją niespodzianka – poznała Igora. Prowadził samochód i zatrąbił na Maszę.
- Usiądź, podwiozę cię! – zasugerował.
Masza zaczerwieniła się ze wstydu i wsiadła do samochodu.
Igor zaledwie rok temu kupił mieszkanie w ich budynku, wiedziała o tym, bo jej mama była najstarsza w tym budynku. Wydawało się, że mieszka sam, a na palcu nie miał pierścionka, więc Masza pozwoliła sobie marzyć – był trochę starszy od niej, wysoki i ciemnowłosy, z miłym uśmiechem i przyjemnym głosem.
- Jak tam twoje studia? – zapytał grzecznie Igor.
Masza była zadowolona, że coś o niej wie, i z dumą oznajmiła mu, że zdała egzamin bez ocen niedostatecznych i że rozpoczęła już pracę nad dyplomem.
„Ja też studiuję na tym uniwersytecie” – Igor uśmiechnął się marzycielsko. – Skończyłem studia w roku, w którym wszedłeś, wydaje mi się, że wtedy cię widziałem.
Policzki Maszy zarumieniły się, a jej serce zaczęło bić szybciej – czy on naprawdę ją widział? I pamięta to?
Aby ukryć zakłopotanie, Masza zaczęła wypytywać o Igora